Specjalnie dla wujka Magnusa - kamperowe wspomnienia:
Następnego dnia w kamperze pojawił się koronowany w
parku Playmobil Pan Cukierek.
Po wizycie w parku Playmobil.
-
Jaskinię mamy już za sobą - więcej nas tam rodzice nie zabiorą, ha!
Okna sypialni dziecięcej.
Stoimy właśnie nad Tamą Vajont, patrząc na
blizny Monte Toc.
Wszędzie wygodnie, ale w łóżku rodziców najwygodniej.
Przed chwilą dotarliśmy do laguny weneckiej.
- Franiu, Franiu, jutro Wenecja! Miasto zakochanych!
Wenecja mocno wycieńczyła MysiKróliki.
Mysz też nie dała rady dotrwać do kolejnego kempingu.
Udało się, z
Volterry wyszliśmy cali, żywi, z odnalezionym plecakiem
i tylko jednym zgubionym trójkołowym dostawczakiem.
A aparaty dzieci zgubią dopiero później i do dziś nikt z nas nie wie gdzie i kiedy.
- Znowu wychodzimy?
Jesteśmy już we Francji. Poranna porcja kreskówek przed kąpielą
- To mamie zachciało się iść na prawdziwy pchli targ. Ja zostaję!
Parking w
Saint Raphael [wcale nie parking, tylko wąska uliczka za dworcem kolejowym,
gdzie udawaliśmy, że wcale nas tu nie ma i zajmujemy tylko jedno miejsce - TnM].
Uczniowie...
... i wykładowczyni.
Rozbrykane po
Parku Asteriksa MysiKróliki toczą walki i urządzają wytworne bale.
Te dinozaury wbrew pozorom nie z Budziszyna, tylko z Londynu.
Nocne oczekiwanie na wjazd do pociągu. O tym, że jedziemy tunelem pod dnem morza,
dzieci dowiedziały się... po drugiej stronie.
W Eurotunelu.
Nad ranem w Holandii.
Nasza wyprawa dobiega końca. Nie da się tego ukryć.