31.5.12

Delfinarium w Harderwijk

Nareszcie odpowiednia pogoda nad Morzem Północnym.
Nie odważyliśmy się spróbować potrawy o tajemniczej nazwie "Kibbeling",
czego MnM żałuje do dziś.
Nastroje siadły nam też troszkę dlatego, że już zaraz koniec naszej wielkiej wyprawy.
Prawdziwa mrożona herbata nie przypadła do gustu koneserom chemikaliów.
Najpierw nakarmiliśmy dzikie zwierzęta.

A teraz - do tych oswojonych.


Kaptury bardzo się dziś przydają, bo co chwila kropi.
Przedstawienie o piratach z udziałem dwóch lwów morskich.







Na wypadek gdybyśmy zapomnieli dokarmić dzikie zwierzęta.
Mały delfinek, King, urodził się 30 kwietnia 2012.
Przejrzystość wody mocno nas zmartwiła, ale nie mamy dostatecznej wiedzy, by ją komentować.
Miesięczny King nie odstępował mamy na pływ.
Dzieci jak zwykle najbardziej interesują... inne dzieci.




To był kiedyś czyjś nowy, wymarzony dom na kołach...
...i służy mu - czy im - do dziś. Ileż wspomnień musi w sobie wozić!

30.5.12

Jeśli dziś środa, to wyjechaliśmy z Belgii do Holandii

W Belgii byliśmy przez chwilę. Szkoda, bo ma wiele uroku.
Niestety wspomnienia z kempingu Mijn Plezier mamy raczej niemiłe.
---
Czym prędzej podążyliśmy do Holandii, 
w której nocowaliśmy na wyjątkowo prorodzinnym kempingu:
Obozowiska skupione były w przyjazne place,
na środku których były piaskownice, zjeżdżalnie albo inne elementy dziecięcego raju.
Na wolności mieszkają tu króliki (ciekawa odmiana po wiewiórkach i lisach Londynu), 
które ślady swojej obecności zostawiają dosłownie wszędzie.
W specjalnych zagrodach spotkać można też innych mieszkańców.

Kto nie chce trawy, może wybrać mieszkanie na piasku:
lub tuż nad wodą:
co niesie ze sobą niebezpieczeństwo bliskiego spotkania z kolejnymi mieszkańcami kempingu:
Na tej ławeczce po lewej siedzą starsi państwo i boją się ruszyć.
Jeszcze rzut oka na krainę pogrążoną w depresji:
Całe hektary letnich domków to częsty widok nad morzem.
Czy to Saab, czy może DAF? W każdym razie let op, bo zdremplujesz sobie podwozie.
A na takim sprzęcie TnM uczył się żeglować dawno temu.

29.5.12

Pod słońcem Normandii

 Dogadują się jak pies z Królikiem.
 Trwa przypływ - piaszczysta łacha w oddali niebawem zniknie pod wodą.
 Fort w Ambleteuse
 
 - Ej, ale widzieliśmy już morze. Możemy wracać do kampera?
 Ambleteuse od strony wiatru (z maleńką Myszą na schodach).
 A to, synku, fala.
 Po łasze został tylko ślad płycizny.
 Dom marzeń Króliczej Mamy. Tu zamieszka na starość. 
Nie, nie jest za duży - przecież musi być w nim miejsce dla Was wszystkich.

Normandia