
Do gorączki dołączyły wymioty i biegunka.


Niezbędne okazały się okłady z Króliczej Mamy

Gdy Królik rotował już na całego, wirus przerzucił się na Myszunię.

Obóz okładowy powiększył się.

Korzystając z bliskości w miłości wirus z ochotą przerzucił się na mamę.

Królik obwieścił pokonanie wirusa,

Mysz też przestała wymiotować, ale Mama rozłożyła się dobre.

Królik odbijał sobie stracone dni,

Mysz dochodziła do siebie
i wtedy okazało się, że najlepszym lekarstwem dla mamy też są okłady...


...z Mysikrólików!
--
Materiały do reportażu dostarczył Tuś, ale i on wirusowi się nie wywinął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.