W Belgii byliśmy przez chwilę. Szkoda, bo ma wiele uroku.
Niestety wspomnienia z kempingu Mijn Plezier mamy raczej niemiłe.
---
Czym prędzej podążyliśmy do Holandii,
w której nocowaliśmy na wyjątkowo prorodzinnym kempingu:

Obozowiska skupione były w przyjazne place,
na środku których były piaskownice, zjeżdżalnie albo inne elementy dziecięcego raju.
na środku których były piaskownice, zjeżdżalnie albo inne elementy dziecięcego raju.
Na wolności mieszkają tu króliki (ciekawa odmiana po wiewiórkach i lisach Londynu),
które ślady swojej obecności zostawiają dosłownie wszędzie.
W specjalnych zagrodach spotkać można też innych mieszkańców.
Kto nie chce trawy, może wybrać mieszkanie na piasku:
lub tuż nad wodą:
co niesie ze sobą niebezpieczeństwo bliskiego spotkania z kolejnymi mieszkańcami kempingu:
Na tej ławeczce po lewej siedzą starsi państwo i boją się ruszyć.
Jeszcze rzut oka na krainę pogrążoną w depresji:
Całe hektary letnich domków to częsty widok nad morzem.
Czy to Saab, czy może DAF? W każdym razie let op, bo zdremplujesz sobie podwozie.
A na takim sprzęcie TnM uczył się żeglować dawno temu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.