Mysz natychmiast zauważyła:
"Przecież Gwiezdne Wojny nie są Disneya!"
I słusznie, ale po chwili przestaliśmy się nad tym zastanawiać, bo...
Wkroczyliśmy do całkiem innego świata.
Wraz z kilkoma innymi pasażerami ruszyliśmy promem
do bazy rebeliantów na księżycu Endora.
Podczas podróże przeżyliśmy kilka awarii, wpadliśmy w zasadzkę krążowników Imperium,
ale i tak wraz z myśliwcami rebeliantów dokonaliśmy zniszczenia Gwiazdy Śmierci.
Niejednemu z nas zakręciła się w oku łza.
Niejedno zostało nagle Disneylandowi wybaczone.
No, ale powrót do rzeczywistości był okrutny.
Poza księżniczkami znaleźliśmy jeszcze kilka chłopięcych atrakcji:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.