Z [trującymi] jabłuszkami wybraliśmy się szukać miasteczka Belli.
Trafiliśmy jednak na jedną z parad z okazji 20-lecia parku.
Z równie dyskretnymi, co uśmiechniętymi i zadowolonymi
ze swego zadania ochroniarzami - pewnie bez nich paskudne dzieci
rozszarpałyby swoich idoli.
Odlot ze Słonikiem Dumbo.
- Mamusiu, to ty?
- Tak, Słoneczko.
Jeszcze szalone filiżanki - Królicza Mama była w siódmym niebie.
A chłopcy robili co mogli, żeby ten stan utrzymać.
Obowiązkowa wizyta u Królewny Śnieżki.
- Mamo, Królewna Śnieżka ma pękniętą szyję!
W nagrodę za dobre zachowanie Królik dostał wreszcie wymarzony pistolet.
Pistolet Buzza Astrala.
Był tak rycerski, że gdy w świetle zachodzącego słońca rozpadał się deszcz,
ochronił siostrę przed straszliwymi kroplami.
Na koniec znak czasów - po parkingu chodzili grupkami poważni panowie.
Każdy z nich trzymał rękę na spuście broni.
Każdy z nich trzymał rękę na spuście broni.
Za mojej poprzedniej bytności w Paryżu taki widok byłby nie do pomyślenia.
Rewizje plecaków i toreb też. No, ale to było w ubiegłym wieku.
Rewizje plecaków i toreb też. No, ale to było w ubiegłym wieku.
Smutne to czasy, w których dla naszego bezpieczeństwa jesteśmy straszeni takimi widokami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.