20.5.12

Disneyland po raz czwarty i ostatni

 Z [trującymi] jabłuszkami wybraliśmy się szukać miasteczka Belli.
 Trafiliśmy jednak na jedną z parad z okazji 20-lecia parku.
Z równie dyskretnymi, co uśmiechniętymi i zadowolonymi
ze swego zadania ochroniarzami - pewnie bez nich paskudne dzieci
rozszarpałyby swoich idoli.
 



 Odlot ze Słonikiem Dumbo.

 - Mamusiu, to ty?
- Tak, Słoneczko.
 
 Jeszcze szalone filiżanki - Królicza Mama była w siódmym niebie.
 A chłopcy robili co mogli, żeby ten stan utrzymać.
 
 Obowiązkowa wizyta u Królewny Śnieżki.
 - Mamo, Królewna Śnieżka ma pękniętą szyję!
 W nagrodę za dobre zachowanie Królik dostał wreszcie wymarzony pistolet.
Pistolet Buzza Astrala.
Był tak rycerski, że gdy w świetle zachodzącego słońca rozpadał się deszcz,
ochronił siostrę przed straszliwymi kroplami.
Na koniec znak czasów - po parkingu chodzili grupkami poważni panowie.
Każdy z nich trzymał rękę na spuście broni.
Za mojej poprzedniej bytności w Paryżu taki widok byłby nie do pomyślenia.
Rewizje plecaków i toreb też. No, ale to było w ubiegłym wieku.
Smutne to czasy, w których dla naszego bezpieczeństwa jesteśmy straszeni takimi widokami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.