25.5.12

Londyn cz. 2 z Greenwich do Hyde Parku

 
A dokąd dziś pojedziemy?
Cutty Sark był jednym z najszybszych kliprów. Podczas renowacji w 2008 roku spalił się niemal doszczętnie, został dziób, rufa i żelazny szkielet. Na szczęście 80% oryginalnych części drewnianych zdemontowano wcześniej do konserwacji i spaliły się głównie te zrekonstruowane.

Idziemy na prawdziwy statek korsarski?
Nie, kupiecki - a na Golden Hind niestety nie dotarliśmy.
Oboje początkujący sternicy dotarli z Australii
do Londynu w mniej niż pół roku.
Ta obszerna przestrzeń była przeznaczona na ładunek.
Mysza, niczym kotka, biegała własnymi ścieżkami.
  Zobacz, tędy płynęli. I tędy, i tędy, i tędy... Daleko było.
- A wy już zmęczeni? - Nie, muszę do toalety.
Każda taka paka zawiera(ła) wełnę z około kopy owiec.
- Tusiu, a dlaczego ja nie widzę Saturna?
- I tu jeszcze pojedziemy. I tu, i tu, i tu.
- Naprzód! Na Londyn!
- Tato, ale wciąż nie widzę Saturna, tylko mamę!

Mysz miała już dosyć pokładu. Królik natomiast wręcz przeciwnie.
- Tatusiu, ale tu jeszcze nie byłem!
  - Jak będę duży, zostanę sternikiem! I będę stał o tam!
- O, my też mamy takie łóżka w kamperze.
- Ale okienka jednak mamy większe.


W Greenwich zahaczyliśmy jeszcze o pchli targ, 
na którym dzieci poprosiły o malowanie buź.
Po (rzecznej) drodze do London Bridge.
HMS Belfast. Niestety też tylko z zewnątrz.

  Igraszki pod mostem.

 
  Degustacja czekoladowych monet od pani Litwinki, która wie co to bita śmietana.

Po krótkiej dyskusji postanowiliśmy nie zostawiać MysiKrólików w Tower.
Odkryte pozostałości praTower z lwiowiskiem (obecnie kamiennym).

Dolną część murów miejskich (było 5 metrów, zostało mniej) zbudowali Rzymianie.
Na koniec trafiliśmy do Hyde Parku, gdzie dobrze wiedzieli jak nas przywitać:
W środku było jednak za gorąco, wybraliśmy więc plac zabaw.

- Chodź już, kochanie. Wracamy do kampera.
- Oj mamo, nie lubię cię!
Mysz leżakuje wyłącznie o zachodzie słońca.

- Mamo, mamo, tu są KACZKI!
 
- Ale wiesz, one też nie chcą się bawić! To niesprawiedliwe!
- Tusiu, podjedź, powąchamy.
Wszędzie widzieliśmy przypomnienie look left right (ach, ci kontynentalni turyści),
ale to była ścieżka rowerowa - niebezpieczeństwo czyhało z obu stron!
Dlaczego Króliczka trzeba nieść nawet na ruchomych schodach?
- Bo ja jestem taaaaki zmęczony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.