24.5.12

Promem na wyspy i Londyn cz. 1 Greenwich

Do Wielkiej Brytanii wyruszyliśmy promem.
MnM odkryła w sobie nieznane dotąd pokłady choroby morskiej.
MysiKróliki odkryły, że jednak nie lubią nie sypiać nocą.
 Daleko jeszcze? Ja chcę już do swojego łóżeczka.*
*Tu chcielibyśmy podkreślić, że dzieci wyciągnięte z łóżka o 3:30 celem zademostrowania ich pani pogranicznej, a następnie ubrane, nie tyko nie płakały, ale nawet z ciekawości wyłaziły na pokład w zimną noc i mglisty świt, aby obserwować wyjście z Calais i wejście do Dover. Dzielne dzieci! 
 Dobijamy do klifów.

Na pierwszą wycieczkę wybraliśmy się do Greenwich.
  Po drugiej strony Tamizy.
 Zgodnie z tradycją green starają się być nawet schody.
Trawa, trawa, trawa, trawa, trawa, trawa, trawa!

 
 Spokój doskonały, czyli buty na bok, trawa, kawa i wszechogarniająca greeeeeen.

 

 
Tak, butów pozbyliśmy się wszyscy. 
W końcu rzadko można pobiegać na tak wiekowo pielęgnowanej trawie.
Albo nawet na niej poleżeć.
Tusiu, dlaczego nie mogę sobie postrzelać?
Mogliśmy przymierzać tradycyjne stroje i tradycyjne zbroje.
  Będąc leworęcznym ciężko przymierza się prawą rękawicę rycerską.


Królewska Wyższa Szkoła Marynarki w Greenwich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.