27.5.12

Londyn cz. 4 Z akwarium do Hyde Parku (oczywiście)

Znowu nie potrafiliśmy odmówić sobie wizyty w akwarium. 
Tym razem Sea Life London Aquarium
  Prosimy nie regulować monitorów. Chodnik poprowadzono nad rekinarium.




- Patrz mi w oczy! - Oczy to ja mam z drugiej strony...
...o tu.
A z tego okna po lewej będziemy wyglądać za 15 minut.






Krokodylu, pójdziesz ze mną? Mam na ciebie zamówienie od jednej koleżanki z przedszkola.
Żabeńko maleńka, jesteś taka... taka... taka... trująca!
MysiKróliki znalazły też placyk zabaw. 
Nie wiemy co prawda, czy taki był plan założycieli, ale to nic.



Chwila relaksu po męczącej wędrówce.

Hipnotyzujące przepływy rekinów...
  ...wyjątkowo sprzyjają zasypianiu. Na przykład na mamie.
Dla cioci Misi. Degustacja przed postem o oświetlaniu.

Z Aquarium wybraliśmy się do muzeum techniki, 
gdzie udało nam się dotrzeć do działu zabawek fizyki.
Niestety aż do zamknięcia nie udało nam się z tego działu wyjść.
Kamera termowizyjna zainspirowała Królika i trudno było go od niej odciągnąć.
- Myszko, wytworzysz falę stojącą?
- Że co? Ja biegnę do optyki!

Na koniec tradycyjnie trafiliśmy do Hyde Parku.
- Pingwinku, a lubisz jeść trawę? Ta jest londyńska, soczysta.
  Pozowanie z żółwikiem.
Macierzyństwo w istocie.
W Łazienkach mieszkają pawie - w Hyde Parku papugi.
U Piotrusia Pana.

MysiKróliki szalały na placu zabaw im. księżnej Walii (tej zmarłej, nie tej obecnej), 
a MnM rzucała okiem na Notting Hill.
Następnego ranka (czyli koło południa) wyjechaliśmy na dobre.
Na bardzo dobre, bo do Windsoru. A dokładnie do Legolandu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.