Nie ma co ukrywać - Disneyland się nie umywa!
I nie tylko dlatego, że tu prawie nigdzie nie czekaliśmy w kolejce.

Dom Numerobisa/Numernabisa (Numeranabis?)
MnM znalazła wreszcie siedzisko na miarę MnM.
Czy ktoś wie, dokąd jedziemy?
Nie jedziemy, tylko płyniemy!
I to szybko!
Ja chcę jeszcze raz!
Mieliśmy trochę mieszane uczucia, ale dzieci były szczęśliwe.
O tym, że te uśmiechy i skoki nie są oznaką szczęścia, powiemy im... kiedyś.
Natka po namyśle zrezygnowała z jazdy Hydrą. I słusznie.
Wykręciło nas za wszystkie czasy.
TnM robi neutralną minę, żeby Królik się nie bał.
Ale byłeś dzielny, dzielny Galu!
W parku Asteriksa są atrakcje sprzyjające medytacji i refleksji...
...także transcendentnej.
- Długo jeszcze? Nudzę się! - Ojej, syrenka!
Gromowładny ostrzega: Ani kroku dalej!... i już wiemy, dlaczego.
Dzieci poszły odważnie kręcić się na karuzeli...
Pierwszy raz na łańcuchowej!
TnM postanowił się przetestować na kosmonautę.
Za każdym kolejnym przejazdem groza maleje, a rośnie przyjemność.
Ale o tym TnM jeszcze nie wie, bo to też jego pierwszy raz.
No i jak było, tatusiu? Czy ja też mogę?
Było fajnie. A dopóki nie wyrośniesz duży jak metr czterdzieści...
... możesz sobie zrobić zdjęcie z prawdziwym bohaterem.
Nic tak nie chroni od słońca i zajętych rąk, jak kapelusz i hełm Galów.
Nasze asy myśliwskie same sterowały do góry i na dół. A potem poleciały naokoło,
by polecieć jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze.
W Disneylandzie zajęłoby im to półtorej godziny do dwóch.
Tu - 15 minut. Z czego zero na stanie w kolejce.
W Parku Asteriksa jest jeszcze coś, czego nie znaleźliśmy w Disneylandzie: śmiech z samego siebie.
Nic dziwnego, komiksy o Asteriksie są pełne autoironii.
Idziemy do zamku potworów! Myszka aż do wejścia, Króliczek aż do pierwszej sali.
Obejrzymy sobie wyjście i sprawdzimy, czy ktoś wychodzi żywy.
W wyjściu można kupić zdjęcia z własnych przeżyć.
Tutejsze średniowieczne miasteczko wygląda w miarę realistycznie, jak dekoracje do filmu familijnego. 

W środku jest ciekawie, można obejrzeć płatnerza czy rzeźbiarza przy pracy.
Paryż przełomu wieków (poprzedniego i przedpoprzedniego).
Mechaniczny teatrzyk kukiełkowy i reklama środka na termity.
W Disneyladzie były auta z "przyszłości", czyli jej hollywoodzkiej wersji sprzed 50 lat. Niby można było nimi kierować, ale choć TnM przejął kierownicę, rzucało nami wściekle na lewo i prawo.
Tu dzieci poradziły sobie świetnie same. A dookoła zamiast ściany były różne śmieszne scenki
sprzed 100 lat, czyli z początków motoryzacji.
Zobaczcie, prawie pasuję do fotela!
Ale na razie na najnowszą atrakcję Parku Asteriksa tatuś jednak pójdzie sam.
W takim ujęciu można poznać TnM tylko po numerze butów.
Pan po lewej potrafi zachować znudzoną minę w każdych warunkach.
Było jeszcze fajniej...
...szkoda, że tak krótko!
O godzinie 18 muzyka zmieniła się na smutną.
Dzieci też. I pytały, czy tu jeszcze wrócimy.
A w Disneylandzie jakoś nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.