23.5.12

Park Asteriksa

Nie ma co ukrywać - Disneyland się nie umywa!
I nie tylko dlatego, że tu prawie nigdzie nie czekaliśmy w kolejce.

 Dom Numerobisa/Numernabisa (Numeranabis?)
 MnM znalazła wreszcie siedzisko na miarę MnM.
Czy ktoś wie, dokąd jedziemy?
 Nie jedziemy, tylko płyniemy!
 I to szybko!
 Ja chcę jeszcze raz!
 Mieliśmy trochę mieszane uczucia, ale dzieci były szczęśliwe.
 O tym, że te uśmiechy i skoki nie są oznaką szczęścia, powiemy im... kiedyś.
Natka po namyśle zrezygnowała z jazdy Hydrą. I słusznie.
  Wykręciło nas za wszystkie czasy.
 TnM robi neutralną minę, żeby Królik się nie bał.
 Ale byłeś dzielny, dzielny Galu!
 W parku Asteriksa są atrakcje sprzyjające medytacji i refleksji...
 ...także transcendentnej.
  - Długo jeszcze? Nudzę się! - Ojej, syrenka!
  Gromowładny ostrzega: Ani kroku dalej!... i już wiemy, dlaczego.
Dzieci poszły odważnie kręcić się na karuzeli...
 Pierwszy raz na łańcuchowej!
 TnM postanowił się przetestować na kosmonautę.
Za każdym kolejnym przejazdem groza maleje, a rośnie przyjemność.
Ale o tym TnM jeszcze nie wie, bo to też jego pierwszy raz.
 No i jak było, tatusiu? Czy ja też mogę?
  Było fajnie. A dopóki nie wyrośniesz duży jak metr czterdzieści...
 ... możesz sobie zrobić zdjęcie z prawdziwym bohaterem.
Nic tak nie chroni od słońca i zajętych rąk, jak kapelusz i hełm Galów. 
Nasze asy myśliwskie same sterowały do góry i na dół. A potem poleciały naokoło, 
by polecieć jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze.
W Disneylandzie zajęłoby im to półtorej godziny do dwóch.
Tu - 15 minut. Z czego zero na stanie w kolejce.
W Parku Asteriksa jest jeszcze coś, czego nie znaleźliśmy w Disneylandzie: śmiech z samego siebie. 
Nic dziwnego, komiksy o Asteriksie są pełne autoironii.
 
  Idziemy do zamku potworów! Myszka aż do wejścia, Króliczek aż do pierwszej sali.
 Obejrzymy sobie wyjście i sprawdzimy, czy ktoś wychodzi żywy.
 W wyjściu można kupić zdjęcia z własnych przeżyć.
Tutejsze średniowieczne miasteczko wygląda w miarę realistycznie, jak dekoracje do filmu familijnego.
W środku jest ciekawie, można obejrzeć płatnerza czy rzeźbiarza przy pracy.

 Paryż przełomu wieków (poprzedniego i przedpoprzedniego).
  Mechaniczny teatrzyk kukiełkowy i reklama środka na termity.
 W Disneyladzie były auta z "przyszłości", czyli jej hollywoodzkiej wersji sprzed 50 lat. Niby można było nimi kierować, ale choć TnM przejął kierownicę, rzucało nami wściekle na lewo i prawo.
Tu dzieci poradziły sobie świetnie same. A dookoła zamiast ściany były różne śmieszne scenki 
sprzed 100 lat, czyli z początków motoryzacji.
  Zobaczcie, prawie pasuję do fotela!
 Ale na razie na najnowszą atrakcję Parku Asteriksa tatuś jednak pójdzie sam.
W takim ujęciu można poznać TnM tylko po numerze butów.




 Pan po lewej potrafi zachować znudzoną minę w każdych warunkach.
Było jeszcze fajniej...
 ...szkoda, że tak krótko!
 O godzinie 18 muzyka zmieniła się na smutną.
Dzieci też. I pytały, czy tu jeszcze wrócimy.
A w Disneylandzie jakoś nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.